Monday, August 27, 2007

Assimba

Assimba means miracle, a good thing sent us buy God in Bamwele. That`s what happened 25.08.2007 at 10:40 pm.

Mado started to act strange at about 4 pm, and she didn`t really eat well in the afternoon feeding, only one or 2 bananas. She was in the middle chamber on the right side with Hope, Cecile and Cindy. She was on the platform, she made a nice nest, that did not really serve her, because she was restless, every few minutes she got up, she went to the edge of the platform and shook her butt. It looked like she had contractions, so sometimes she was up and pushing. Then she layed down and tasted the fluids coming from her vagina. It took about 6 hours like that. The girls in the chamber fell asleep, and Mado looked like tired, but she couldn`t fall asleep. At about 10 the contractions started to come more frequently and her vagina streched out. Finally she moved down from the platform. She made a nest first in the middle of the chamber, but as Cindy and Hope were sleeping next to the bars which are next to the hallway, Mado moved the nest next to them. Her vagina was already quite open, so we felt it is coming soon. She layed down next to the girls and hugged Hope. The girls didn`t wake up, but Mado was just touching her, she needed company. And then suddendly she got up, went to the opposite side of the chamber and sat on a wheel. We still thought there is time, but she just sat there, tasted again what is coming out from her, and then just pushed once, and we alerady heard the carying of the baby. It was so increadibly fast. Mado first looked down, but she instantly took the baby, she carried her in one hand, and at first she didn`t really look at her, just left the wheel, and walked to the hallway. Then the girls who were woken up by the cry came up to her, and started to look what is in her hands. She went back to the wheel to clean up, and tried to hide the baby from the girls, who followed her. Then she came closer, all the time followed by Hope and Cecile, and sterted to check on the baby, cleaning her. She let Hope and Cecile touch it, Hope was cleaning it, Cecile tried to poak it all the time. Mado didn`t really tried to hide it anymore, neither from us nor from the girls. She was walking around, cleaning up after herself and sometimes she stopped and started to clean the baby. Cindy didn`t show any intrest at all, she was just sitting there and watching us. Hope looked the most intrested, and Mado let her clean the baby. Then after a while Mado went back to the platform, made a nest and tried to rest with the baby. From the first moment she was carrying it and never left it. She was trying to find a confortable position for they both, mostly lying on her back, and keeping the baby in a way, that nobody can see it. We left them after a half an hour, she looked really tired. She delivered the baby about 10:40 pm.

The next day we saw the placenta came also out, but it was still attached to the baby (But the next morning the placenta was already gone, probably she ate it). They made her eneter the chamber that is the furthest from the enclosure to the right. She ate very well, she made a nest, and was lying all they with the baby. First time we saw her nursing about 11. She looked so confortable with the baby on her belly. She didn`t really try to hide it, when she entered the little cage in that chamber, she was lying next to the hallway. She let us touch her legs (Mado`s, not the baby`s), and she didn`t really act to protective. I think she is doing really well, from the first moment she is so caring, whenever the baby makes a small noise she changes her position right away, and does everything to comfort it. It is a very pretty girl, with a lots of hair on her head, and no hair on her legs. The shape of her face is like Moabi, dark, and hairy, but she has the nose of her mother. She is soooooo cute.

As for the other chimps they don`t really show too much interest in her. I saw Mani watching them through the bars, today morning I saw Caroline, but only when the baby was making noises. And Mado also looks like she doesn`t mind staying all the time alone, when Assou was opening the sliding door, to pass her from one chamber to the other, she went up to the next sliding door, that leads to the enclosure, but when she saw, that it won`t be open, she just made up a nest in the middle of the chamber, and layed with the baby. She eats well, and feels like so pleasantly calm.

Thursday, August 23, 2007

Pics from Andrea - Chimps

The most beautiful chimp, Kiki

Kiki with babies
Mado the future mother

Kiki eating his favourirte fruit

The thinker

Kadey


Jimi

Kashka

Tic and Issah



Kiki


Kadey


Gremlin

Sambe
















Thursday, August 2, 2007

Matka wszystkich dzieci

Doszlam do polmetku, jestem w Kamerunie dokladnie 3 miesiace, co tez znaczy, ze oczekuje sie ode mnie zebym sie doskonale orientowala w zyciu obozu. Wiekszosc starych wolontariuszy wyjechalo, pozostala tylko Jen, ktora przyjechala 2 tygodnie po mnie, jestem wiec teraz weteranka obozu. Agnes wyjezdza za dwa tygodnie na miesiac do Francji, a to znaczy, ze najwieklsza odpowiedzialnosc za malpy spada na mnie podczas jej nieobecnosci. Tyle dobrze, ze wsrod wolontariuszy znalezli sie weterynarz i asystentka weterynarza, wiec za bardzo nie musze sie sprawami zdrowotnymi zajmowac. Czasami mysle, ze czulabym sie o wiel lepiej i pewniej tutaj, gdybym miala jakas konkretna wiedze do zaoferowania. Ale tak jest, ze pochodze z kregu, gdzie szanowane sa nie konkretne umiejetnosci czy wiedza, lecz papierek i czas spedzony na jego zdobyciu. Wiec ludzie chodza latami do szkoly, na studia, zeby uzyskac dyplom, nawet jesli na uniwersytecie nic konkretnego sie nie naucza. W wiekszosci jest to zbior przypadkowych (choc ciekawych) wycinkow wiedzy, ktore same w sobie do niczego sie nie przydadza. O wiele wiecej moze zdzialac byle jaki murarz czy elektryk, ktory jest w stanie od razu wyprodukowac cos namacalnego. A nawet asystentka weterynarza, ktora mimo ze uczyla sie swojego fachu ledwie rok czy dwa lata, bardziej sie tu przyda niz doktroantka biologii. Ona przynajmiej wie jak wziac do reki strzykawke lub zrobic opatrunek. Do czego sie przyda tutaj moja wiedza o teorii Piageta, poziomach przetwarzania lub budowie mozgu. Jest to wiedza calkowicie teoretyczna a na dodatek bylejak utrwalona, bo raz nauczona a wiecej nieuzywana. jedyna rzecz czym moge sluzyc tym zwierzetom to moja milosc do nich i gleboka chec uczynienia ich zycia lepszym. Wiec nawet gdy czasami czuje sie zupelnie bezradna, w srodku epidemii grypy, z 12 mlodymi kaszlacymi, z goraczka i katarem, to zawsze znajdzie sie chwila, gdy glaszczac i tulac jednego z nich moge poczuc, ze cieplo, ktore im daje moze im pomopc w powrocie do zdrowia. Tak to sie stalo ostatnio, gdy cala grupa z kwartanny zachorowala, choroba przeniosla sie do przedszkola, a Chouki oslepl calkowicie z powodu katarkty.
Wszystko zaczelo sie gdy Agnes pojechala do Yaounde na pare dni i miala wrocic z nowym wolontariuszem, weterynarzem z Hollandii. Przed wyajzdem pozwolila sobie na niewinny zarcik. przypominajac, ze za kazdym razem, gdy jakis wtereynarz przyjezdza, malpki choruja. I dwa dni pozniej Gremlin rozpocza trwajacy dwa tygodnie maraton chorob, lezac z wysoka goraczka i krwawiacym rozwolnieniem. Jeszcze tego samego dnia dolaczyl do niego Sambe, i obaj ci najwieksi wspinacze, ktorzy na ogol znikaja gdzies wysoko miedzy galeziami, lezeli cale popoludnie bezsilnie na naszych kolanach. Nawet Gremlin, ktory na co dzien ostentacyhjnie demonstruje swoja samodzielnosc, blagal swymi oczyma o pomoc. W nocy co godzine budzilysmy sie i sprawdzalysmy ich goraczke, dawalysmy lekarstwa i probowalysmy ich naklonic do picia. Dwa dni pozniej juz cala kwartanna byla chora i choroba przeniosla sie do przedszkola, wiec praktycznie caly dzien spedzalysmy na podawaniu lekarstwa: zanim skonczylysmy z poranna dawka, musialysmsy zaczynac od nowa z popoludniowa. A podawanie lekarstwa szympansom to wcale nie jest prosta sprawa. Choc wiekszosc lekow jest juz produklowane z jakims dodawanym smakiem, by dzieci je prosciej braly, ale i tak moga one niesmakowac malpkom. A jak raz poczuja smak, ktory im sie nie podoba, to cokolwiek bysmy nie probowali za kazdym razem beda krecily nosem, poniewaz beda myslaly, ze to to samo lekarstwo a my tutaj jakies triki z nimi robimy (i beda mialy racje). Trzeba wiec za kazdym razem dobrze przemylec strategioe podawania lekow - to samo lekarstwo moze byc odrzucone z powodu sposobu podawania: lyzeczka nudzi ale strzykawka to cos interesujacego. Ale nastepna malpka moze sie bac strzykawki a polykac bez problemu z lyzeczki. Czasami polykaja jedynie jesli wymieszamy z sokiem, lub miodem, jeszcze inne kaprysy to zmiksowanie z bananem, slodzone skondensowane mleko, lub mango.
Najlepiej oczywiscie reagowac jak najszybciej, zanim choroba rozniesie sie na caly oboz lub zupelnie polozy szympansa. Bardzo chore zwierze staje sie nieufne w swym bolu i moze nie przyjmowac zadnego lekwrstwa. Muna zachorowala na zapalenie pluc, czego pierwszym znakiem bylo, ze odmowila swoja poranna porcje mleka. Bylk to jednoznaczny znak, poniewaz na ogol budzi nas swym krzykiem o 5:45, jesli mleko nie zostanie podane w czasie. Caly dzien odmawiala wszelkie jedzenie i lezala z trudem oddychajac w swojej klatce, gdzie Zach i Yoko bili sie i skakali nad jej glowa. O jej stanie swiadczylo rowniez, ze gdy Agnes zrobila jej zastrzyk, nawet nie pisnela, dopiero po chwili podniosla sie i zaczela sprawdzac swoje udo. Gdy znalazla krwawa plamke po igle, prawdopodobnie doszla do wniosku, ze to ona jest powodem jej nieszczescia i rozpoczela bezsilna probe pozbycia sie jej. Po chwili zmeczona ponownie zasnela. Spedzilam z nia cale przedpoludnie, a poniewaz jej stan sie nie polepszyl, stwierdzilismy, ze przeniesiemy ja nan noc do osobnej klatki. Ja mialam z nia spac, by w razie naglego ataku moc jej szybko podac lekarstwo. Muna byla zupelnie zdezorientowana z choroby, bala sie nmnie oposcic, ale gdy probowalam sie z nia zamknac w klatce plakala i gryzla mnie ze strachu. Podobnie gdy probowalam jej podawac lekarstwo lub wode odsuwala sie ode mnie na widok kubka a gdy nalegalam atakowala mnie ciagnac za wlosy i gryzac moje rece. Gdy moczylam jej usta w snie budzila sie ze krzykiem. Raz zasnela na tyle gleboko, e moglam jej zmierzyc temperature i podac lek przeciwgoraczkowy. By bylo jej latwiej oddychac klekala i kladla swoj brzuch na moich kolanach, a ja kladlam moja jedna reke na jej glowe a druga glaskalam ja po plecach. Bylla ciepla od goraczki a kazdy oddech sprawial jej trudnosc. Probowalam, na ile moglam tkwic w nieruchu by nie budzic jej z uzdrawiajacego snu. Sama tez probowalam zdrzemnac sie, ale kazda z nas budzila sie na najmniejszy ruch drugiej. szczury biegaly za moja glowa, a na zewnatrz klatki plila sie lampa naftowa by odstraszyc miesozerne mrowki lub weze. MIalysmy tez osobistego stroza nocnego, ktory teoretycznie czuwal nad nami cala noc. Mysl ta wbrew pozorom wcale mnie nie uspokajala, wrecz przeciwnie, czulam dyskomfort bycia obserwowanym podczas snu. Noc byla dosc chlodna, cale szczescie, ze ubralam dlugie spodnie i bluze z dlugim reakawem, a na to kombinezon, inaczej by mi szczerze brakowala koldra, ktora wolalam odstapic Munie, poniewaz jej koldra byla mokra i posikana. Probowalam rozciagnac wiec moj koc na tyle, by mi starczylo cos pod glowe, inaczej moja glowa bylaby pokryta niezbyt czysta sciolka z wirow. Widocznie zastrzyk i lekarstwo o polnocy pomogly, bo nastepnego dnia juz zgodzila sie na kilka lykow mleka. Schudla niesamowicie w ciagu jednego dnia, z okraglego bobasa stala sie chudym dzieciakiem. Ludzilam sie, ze ta wspolna noc zblizyla nas do siebie, ze ona tez czuje teraz jakas szczegolna wiez i doszukiwalam sie jakiegos specjalnego blysku rozpoznawczego w jej oczach, moze nie wdziecznosci, ale zadowolenia na moj widok. Nic z tego. Gdy odzyskala sile i znalazla sie znow w swojej klatce z przyjaciolmi, ponownie witala mnie trzesac klatka i tupiac nogami. Ale jednak cieszylam sie, ze to nie ta sama Muna, co dzien wczesniej wyciagala do mnie blagajace rece.
Po powrocie Muny do zdrowia mielismy dzien odpoczynku, ale juz nastepnego dnia opiekunowie grupy Kik zauwazyli, ze cos jest dziwnego w zachowaniu Chouky`ego. Byl on od dawna slepy na jedno oko, a na drugim mial pogarszajaca sie katarakte, ale tego dnia patrzac na niego musielismy stwierdzic ze smutkiem, ze Chouky nic a nic nie widzi. Chodzil po omacku, potykal sie o korzenia, posuwal sie powoli i z trudem. nastepnego dnia nie wypuscilismy go do ogrodzenia, bo nawet w klatce czul sie niebezpiecznie, a Agnes nie chciala ryzykowac, mogl sie wspiac na drzewo, spasc i umrzec. Ale w klatce Chouky popadl w depresje, lezal caly dzien bez ruchu z rekoma na oczach, wiodec bylo jak sie meczypriobujac zrozumiec co sie dzieje. Patrzac na niego serce nam sie krajalo, kazdy kto przechodzil kolo niego, pracownicy, nawet ci co z nim na co dzien nie pracuja, zatrzymywali sie, zrywali owoce z pobliskiego drzewa i po prostu spedzali troszke czasu z nim. Agnes zdecydowala, ze nazajutrz o swicie trzeba zrobic anastezje by sprawdzic co mozna zrobic z jego zapalaniem oka. Kiki okazal sie wiernym przyjacielem, poniewaz zauwawszy, ze Chouky nie zostal wypuszczony do ogordzenia, nie chcial oposcic jego klatke ani na krok. Utrudnilo to znacznie anestezje, poniewaz widok zblizajacych sie ludziza kazdym razem wprowadzal go w szal, jakby rozumial, ze cos zlego ma sie stac. W koncu Assou udalo sie wystrzelic srodek usypiajacy i Chouky zasnal na swoim domku w pozycji siedzacej, opierajac sie o klatke. Byl znieruchomiony, ociezaly, gdyby nie jego ruchoma klatka piersiowa, to by mozna bylo myslec, ze nie zyje. Powinnismy byli czuc, ze to zly znak, ale jednak zostal wziety do kliniki, gdzie dwa razy przestal oddychac, wiec podczas anestezji Kim i Tom spedzili caly czas na utrzymaniu go przy zyciu zamiast egzaminowaniu. Reszte dnia Chouky znow spedzil sam w klatce. Wreszcie nastepnego dnia Agnes stwierdzila, ze trzeba go wyposcic, napierw samego z Kikim, ktory mielismy nadzieje, ze mu pomoze w orientacji. Ze srodka samego ogrodzenia prowadzi gruba linia do klatejk, specjalnie zamontowana dla Chouky`ego. zeby trafil spowrotem na noc. Choc Agnes nigdy wczesniej nie widziala, by ja uzywal, mielismy nadzieje, ze moze tym razem bedzie sluzyla mu pomoca. Ziemie obok ogrodzenia wysypalismy kamykami i Agnes kazala wyciac wszelkie rosliny tak, zeby znajdowaly sie one jedynie po lewej stronie sciezki przy ogrodzeniu. Chouky byl bardzo szczesliwy, ze mogl wrocic do ogrodu, ale brak swiatla w jego oczach spowalnial jego ruchy. Dwa razy kopnal go prad zanim zaczal rozumiec, ze kamienie oznaczaja bliskosc ogrodzenia. nastepnie nauczyl sie, ze bardziej warto sledzic roslinnosc, niz kamienie, bo po jej stronie znajduje sie prawdziwy ogrod. Po chwili juz sie wspinal na drzewo, a my z zapartym wdechem patrzylismy sie jak znakomicie daje sobie rade nawet w calkowitej ciemnosci. Kiki nie zrozumial swojego zadania pzrewodnika i tym razem martwil sie o dzieciaki, ktore zostaly na caly dzien zamkniete w kaletce, by nie przeszkadzaly Chouky`emu w przyzwyczajaniu sie. Wiec Chouky sam wspial sie na swoja ulubiona platforme i wreszcie spedzil swoj dzien tak jak lubi: w spokoju, w cieniu dachu platformy lezal sobie, i suchal odglosy dzungli.