Thursday, August 2, 2007

Matka wszystkich dzieci

Doszlam do polmetku, jestem w Kamerunie dokladnie 3 miesiace, co tez znaczy, ze oczekuje sie ode mnie zebym sie doskonale orientowala w zyciu obozu. Wiekszosc starych wolontariuszy wyjechalo, pozostala tylko Jen, ktora przyjechala 2 tygodnie po mnie, jestem wiec teraz weteranka obozu. Agnes wyjezdza za dwa tygodnie na miesiac do Francji, a to znaczy, ze najwieklsza odpowiedzialnosc za malpy spada na mnie podczas jej nieobecnosci. Tyle dobrze, ze wsrod wolontariuszy znalezli sie weterynarz i asystentka weterynarza, wiec za bardzo nie musze sie sprawami zdrowotnymi zajmowac. Czasami mysle, ze czulabym sie o wiel lepiej i pewniej tutaj, gdybym miala jakas konkretna wiedze do zaoferowania. Ale tak jest, ze pochodze z kregu, gdzie szanowane sa nie konkretne umiejetnosci czy wiedza, lecz papierek i czas spedzony na jego zdobyciu. Wiec ludzie chodza latami do szkoly, na studia, zeby uzyskac dyplom, nawet jesli na uniwersytecie nic konkretnego sie nie naucza. W wiekszosci jest to zbior przypadkowych (choc ciekawych) wycinkow wiedzy, ktore same w sobie do niczego sie nie przydadza. O wiele wiecej moze zdzialac byle jaki murarz czy elektryk, ktory jest w stanie od razu wyprodukowac cos namacalnego. A nawet asystentka weterynarza, ktora mimo ze uczyla sie swojego fachu ledwie rok czy dwa lata, bardziej sie tu przyda niz doktroantka biologii. Ona przynajmiej wie jak wziac do reki strzykawke lub zrobic opatrunek. Do czego sie przyda tutaj moja wiedza o teorii Piageta, poziomach przetwarzania lub budowie mozgu. Jest to wiedza calkowicie teoretyczna a na dodatek bylejak utrwalona, bo raz nauczona a wiecej nieuzywana. jedyna rzecz czym moge sluzyc tym zwierzetom to moja milosc do nich i gleboka chec uczynienia ich zycia lepszym. Wiec nawet gdy czasami czuje sie zupelnie bezradna, w srodku epidemii grypy, z 12 mlodymi kaszlacymi, z goraczka i katarem, to zawsze znajdzie sie chwila, gdy glaszczac i tulac jednego z nich moge poczuc, ze cieplo, ktore im daje moze im pomopc w powrocie do zdrowia. Tak to sie stalo ostatnio, gdy cala grupa z kwartanny zachorowala, choroba przeniosla sie do przedszkola, a Chouki oslepl calkowicie z powodu katarkty.
Wszystko zaczelo sie gdy Agnes pojechala do Yaounde na pare dni i miala wrocic z nowym wolontariuszem, weterynarzem z Hollandii. Przed wyajzdem pozwolila sobie na niewinny zarcik. przypominajac, ze za kazdym razem, gdy jakis wtereynarz przyjezdza, malpki choruja. I dwa dni pozniej Gremlin rozpocza trwajacy dwa tygodnie maraton chorob, lezac z wysoka goraczka i krwawiacym rozwolnieniem. Jeszcze tego samego dnia dolaczyl do niego Sambe, i obaj ci najwieksi wspinacze, ktorzy na ogol znikaja gdzies wysoko miedzy galeziami, lezeli cale popoludnie bezsilnie na naszych kolanach. Nawet Gremlin, ktory na co dzien ostentacyhjnie demonstruje swoja samodzielnosc, blagal swymi oczyma o pomoc. W nocy co godzine budzilysmy sie i sprawdzalysmy ich goraczke, dawalysmy lekarstwa i probowalysmy ich naklonic do picia. Dwa dni pozniej juz cala kwartanna byla chora i choroba przeniosla sie do przedszkola, wiec praktycznie caly dzien spedzalysmy na podawaniu lekarstwa: zanim skonczylysmy z poranna dawka, musialysmsy zaczynac od nowa z popoludniowa. A podawanie lekarstwa szympansom to wcale nie jest prosta sprawa. Choc wiekszosc lekow jest juz produklowane z jakims dodawanym smakiem, by dzieci je prosciej braly, ale i tak moga one niesmakowac malpkom. A jak raz poczuja smak, ktory im sie nie podoba, to cokolwiek bysmy nie probowali za kazdym razem beda krecily nosem, poniewaz beda myslaly, ze to to samo lekarstwo a my tutaj jakies triki z nimi robimy (i beda mialy racje). Trzeba wiec za kazdym razem dobrze przemylec strategioe podawania lekow - to samo lekarstwo moze byc odrzucone z powodu sposobu podawania: lyzeczka nudzi ale strzykawka to cos interesujacego. Ale nastepna malpka moze sie bac strzykawki a polykac bez problemu z lyzeczki. Czasami polykaja jedynie jesli wymieszamy z sokiem, lub miodem, jeszcze inne kaprysy to zmiksowanie z bananem, slodzone skondensowane mleko, lub mango.
Najlepiej oczywiscie reagowac jak najszybciej, zanim choroba rozniesie sie na caly oboz lub zupelnie polozy szympansa. Bardzo chore zwierze staje sie nieufne w swym bolu i moze nie przyjmowac zadnego lekwrstwa. Muna zachorowala na zapalenie pluc, czego pierwszym znakiem bylo, ze odmowila swoja poranna porcje mleka. Bylk to jednoznaczny znak, poniewaz na ogol budzi nas swym krzykiem o 5:45, jesli mleko nie zostanie podane w czasie. Caly dzien odmawiala wszelkie jedzenie i lezala z trudem oddychajac w swojej klatce, gdzie Zach i Yoko bili sie i skakali nad jej glowa. O jej stanie swiadczylo rowniez, ze gdy Agnes zrobila jej zastrzyk, nawet nie pisnela, dopiero po chwili podniosla sie i zaczela sprawdzac swoje udo. Gdy znalazla krwawa plamke po igle, prawdopodobnie doszla do wniosku, ze to ona jest powodem jej nieszczescia i rozpoczela bezsilna probe pozbycia sie jej. Po chwili zmeczona ponownie zasnela. Spedzilam z nia cale przedpoludnie, a poniewaz jej stan sie nie polepszyl, stwierdzilismy, ze przeniesiemy ja nan noc do osobnej klatki. Ja mialam z nia spac, by w razie naglego ataku moc jej szybko podac lekarstwo. Muna byla zupelnie zdezorientowana z choroby, bala sie nmnie oposcic, ale gdy probowalam sie z nia zamknac w klatce plakala i gryzla mnie ze strachu. Podobnie gdy probowalam jej podawac lekarstwo lub wode odsuwala sie ode mnie na widok kubka a gdy nalegalam atakowala mnie ciagnac za wlosy i gryzac moje rece. Gdy moczylam jej usta w snie budzila sie ze krzykiem. Raz zasnela na tyle gleboko, e moglam jej zmierzyc temperature i podac lek przeciwgoraczkowy. By bylo jej latwiej oddychac klekala i kladla swoj brzuch na moich kolanach, a ja kladlam moja jedna reke na jej glowe a druga glaskalam ja po plecach. Bylla ciepla od goraczki a kazdy oddech sprawial jej trudnosc. Probowalam, na ile moglam tkwic w nieruchu by nie budzic jej z uzdrawiajacego snu. Sama tez probowalam zdrzemnac sie, ale kazda z nas budzila sie na najmniejszy ruch drugiej. szczury biegaly za moja glowa, a na zewnatrz klatki plila sie lampa naftowa by odstraszyc miesozerne mrowki lub weze. MIalysmy tez osobistego stroza nocnego, ktory teoretycznie czuwal nad nami cala noc. Mysl ta wbrew pozorom wcale mnie nie uspokajala, wrecz przeciwnie, czulam dyskomfort bycia obserwowanym podczas snu. Noc byla dosc chlodna, cale szczescie, ze ubralam dlugie spodnie i bluze z dlugim reakawem, a na to kombinezon, inaczej by mi szczerze brakowala koldra, ktora wolalam odstapic Munie, poniewaz jej koldra byla mokra i posikana. Probowalam rozciagnac wiec moj koc na tyle, by mi starczylo cos pod glowe, inaczej moja glowa bylaby pokryta niezbyt czysta sciolka z wirow. Widocznie zastrzyk i lekarstwo o polnocy pomogly, bo nastepnego dnia juz zgodzila sie na kilka lykow mleka. Schudla niesamowicie w ciagu jednego dnia, z okraglego bobasa stala sie chudym dzieciakiem. Ludzilam sie, ze ta wspolna noc zblizyla nas do siebie, ze ona tez czuje teraz jakas szczegolna wiez i doszukiwalam sie jakiegos specjalnego blysku rozpoznawczego w jej oczach, moze nie wdziecznosci, ale zadowolenia na moj widok. Nic z tego. Gdy odzyskala sile i znalazla sie znow w swojej klatce z przyjaciolmi, ponownie witala mnie trzesac klatka i tupiac nogami. Ale jednak cieszylam sie, ze to nie ta sama Muna, co dzien wczesniej wyciagala do mnie blagajace rece.
Po powrocie Muny do zdrowia mielismy dzien odpoczynku, ale juz nastepnego dnia opiekunowie grupy Kik zauwazyli, ze cos jest dziwnego w zachowaniu Chouky`ego. Byl on od dawna slepy na jedno oko, a na drugim mial pogarszajaca sie katarakte, ale tego dnia patrzac na niego musielismy stwierdzic ze smutkiem, ze Chouky nic a nic nie widzi. Chodzil po omacku, potykal sie o korzenia, posuwal sie powoli i z trudem. nastepnego dnia nie wypuscilismy go do ogrodzenia, bo nawet w klatce czul sie niebezpiecznie, a Agnes nie chciala ryzykowac, mogl sie wspiac na drzewo, spasc i umrzec. Ale w klatce Chouky popadl w depresje, lezal caly dzien bez ruchu z rekoma na oczach, wiodec bylo jak sie meczypriobujac zrozumiec co sie dzieje. Patrzac na niego serce nam sie krajalo, kazdy kto przechodzil kolo niego, pracownicy, nawet ci co z nim na co dzien nie pracuja, zatrzymywali sie, zrywali owoce z pobliskiego drzewa i po prostu spedzali troszke czasu z nim. Agnes zdecydowala, ze nazajutrz o swicie trzeba zrobic anastezje by sprawdzic co mozna zrobic z jego zapalaniem oka. Kiki okazal sie wiernym przyjacielem, poniewaz zauwawszy, ze Chouky nie zostal wypuszczony do ogordzenia, nie chcial oposcic jego klatke ani na krok. Utrudnilo to znacznie anestezje, poniewaz widok zblizajacych sie ludziza kazdym razem wprowadzal go w szal, jakby rozumial, ze cos zlego ma sie stac. W koncu Assou udalo sie wystrzelic srodek usypiajacy i Chouky zasnal na swoim domku w pozycji siedzacej, opierajac sie o klatke. Byl znieruchomiony, ociezaly, gdyby nie jego ruchoma klatka piersiowa, to by mozna bylo myslec, ze nie zyje. Powinnismy byli czuc, ze to zly znak, ale jednak zostal wziety do kliniki, gdzie dwa razy przestal oddychac, wiec podczas anestezji Kim i Tom spedzili caly czas na utrzymaniu go przy zyciu zamiast egzaminowaniu. Reszte dnia Chouky znow spedzil sam w klatce. Wreszcie nastepnego dnia Agnes stwierdzila, ze trzeba go wyposcic, napierw samego z Kikim, ktory mielismy nadzieje, ze mu pomoze w orientacji. Ze srodka samego ogrodzenia prowadzi gruba linia do klatejk, specjalnie zamontowana dla Chouky`ego. zeby trafil spowrotem na noc. Choc Agnes nigdy wczesniej nie widziala, by ja uzywal, mielismy nadzieje, ze moze tym razem bedzie sluzyla mu pomoca. Ziemie obok ogrodzenia wysypalismy kamykami i Agnes kazala wyciac wszelkie rosliny tak, zeby znajdowaly sie one jedynie po lewej stronie sciezki przy ogrodzeniu. Chouky byl bardzo szczesliwy, ze mogl wrocic do ogrodu, ale brak swiatla w jego oczach spowalnial jego ruchy. Dwa razy kopnal go prad zanim zaczal rozumiec, ze kamienie oznaczaja bliskosc ogrodzenia. nastepnie nauczyl sie, ze bardziej warto sledzic roslinnosc, niz kamienie, bo po jej stronie znajduje sie prawdziwy ogrod. Po chwili juz sie wspinal na drzewo, a my z zapartym wdechem patrzylismy sie jak znakomicie daje sobie rade nawet w calkowitej ciemnosci. Kiki nie zrozumial swojego zadania pzrewodnika i tym razem martwil sie o dzieciaki, ktore zostaly na caly dzien zamkniete w kaletce, by nie przeszkadzaly Chouky`emu w przyzwyczajaniu sie. Wiec Chouky sam wspial sie na swoja ulubiona platforme i wreszcie spedzil swoj dzien tak jak lubi: w spokoju, w cieniu dachu platformy lezal sobie, i suchal odglosy dzungli.

1 comment:

Anonymous said...

wow, u r a star!!!
http://ww6.tvp.pl/6272,20070828548807.strona